„Wyszedł z domu” w Teatrze Polskim
2007-07-16 12:08:19 | PoznańPrzezabawna komedia z ukrytym gorzkim ziarnem prawdy. Znakomity reżyser Teatru Polskiego w Poznaniu zafundował odbiorcom pyszną zabawę i szczyptę przemyśleń o roli pamięci, o celu życia i o codziennych, bardzo przyziemnych kwestiach.
Napisana w latach 60. XX wieku sztuka Tadeusza Różewicza pt. „Wyszedł z domu” doczekała się nowej, odmiennej interpretacji. Na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu aktorzy w brawurowy sposób zagrali jedną z najciekawszych sztuk poety. Reżyser Marek Fiedor nadał jej charakteru dialogu ze współczesnym odbiorcą, maskując ów dialog pod maską komedii rodzinnej. Gromkie salwy śmiechu często rozbrzmiewały podczas spektaklu, jednak dla wielu jest to śmiech przez łzy. W sztuce nie chodzi tylko o to, by się pośmiać. Między wierszami zawarty jest wielki problem, gorzka prawda o nas samych.
Mąż, który wyszedł z domu, a którego poszukuje cała rodzina i policja, powraca jako człowiek „nijaki”. Doznał amnezji i nic nie pamięta. Zdaje się być człowiekiem oczyszczonym ze złych wspomnień, jest niczym nowo narodzony. Żona postanawia go czym prędzej uświadomić, jak bardzo niefortunny los ma za sobą i jak bardzo powinien być teraz z tego powodu nieszczęśliwy. Córka pomaga w tym matce, odczytując na głos archiwalną prasę z dawnymi zdarzeniami politycznymi. Oto z człowieka szczęśliwego, bo nieświadomego, po raz kolejny powstaje człowiek obciążony wspomnieniami, właściwie nie do końca jego własnymi. Czyżbyśmy mieli do czynienia z rodzajem społecznej indoktrynacji? Jedno jest pewne – ciężko jest żyć inaczej niż większość społeczeństwa. Zawsze znajdzie się osoba, która nie pozwoli na to, by ktoś inny był szczęśliwszy i nie chciał nieść jarzma, jakże skomplikowanej, historii polskiej. A jeśli nie historii, to przynajmniej udręki rodzinnej, czy odmienności kulturowej. Reżyser zdaje się pytać publiczność o jej własną tożsamość. Pyta - czy wy wiecie gdzie żyjecie? I próbuje odwołać się do naszych własnych wspomnień.
Dość wyraźne zdaje się być zarysowany także problem współczesnej młodzieży, która nie interesuje się ani polityką, ani tym, co dzieje się dookoła. Czy to źle? Właściwie tylko córka Gazela i jej brat Beniamin zdają się nie przejmować brakiem ojca. A może są po prostu optymistami? Bo wiedzą, że wszystko i tak wróci do normy. Tak, czy inaczej sztuka Różewicza w znakomitej reżyserii Marka Fiedora, to spektakl, który każdy powinien mieć w zasobie własnych wspomnień.
Aleksandra Galus